Marika ma 11 lat. Od urodzenia cierpi na mózgowe porażenie dziecięce i niedowład lewostronny. Pomimo choroby jest bardzo wesołą, pogodną dziewczynką, która ma niesamowitą wolę walki o normalne dzieciństwo i życie. Każdy dzień jest dla niej i dla nas walką o kolejny krok do przodu. Zostań z nami dłużej i poznaj świat Mariki...





czwartek, 31 marca 2016

Ponieważ pytacie mnie jak to było z operacją Mariki,to postanowiłam Wam to wszystko opisać :)

Wszystko zaczęło się od zwykłej wizyty u lekarza rehabilitacji który jest również ortopedą,podczas badania nie spodobało mu się coś w chodzie Mariki i dał nam skierowanie na rtg bioder.10 minut później byliśmy już po rtg bioder a wynik do odbioru za 14 dni.
Kiedy odebrałam wynik i przeczytałam

"Panewka biodrowa lewa płytka stromo ustawiona,podwichnięcie lewej kości udowej ku górze,kość udowa przemieszczona również nieco ku bokowi,szpara stawowa poszerzona.
Dysplazja części kostnych biodra lewego"


Wiedziałam że jest źle...

Tydzień później byłam już u lekarza z wynikiem,to co wtedy usłyszałam,totalnie mnie zaskoczyło.
Obejrzał dokładnie płytę ze zdjęciem i powiedział-konieczna jest szybka operacja.
Dam Pani teraz skierowanie i proszę jak najszybciej zgłosić się do szpitala.

Wyszłam z gabinetu i rozpłakałam się jak małe dziecko.
Tak bardzo się bałam......

Moja mama powiedziała żeby to skonsultować z jeszcze  innym lekarzem,a u nas w przychodni gdzie moja mama pracuje,przyjmuje ortopeda i ludzie go bardzo chwalą,więc wzięła płytę i poszła z nim do niego.
Niestety on również powiedział że z tego co on się orientuje to jest to do operacji,ale on operuje tylko dorosłych,na dzieciach on się za bardzo nie zna.
Ale da nam namiar na dobrego lekarza,który właśnie zajmuje się dzieci i takie operacje to dla niego codzienność.

W między czasie zaczęłam szukać po internecie informacji,i natknęłam się że są różne aparaty które mogłyby to wszystko skorygować.

Dwa tygodnie później byliśmy już na prywatnej wizycie u tego lekarza.Po obejrzeniu płyty i badaniu Mariki-powiedział to samo co poprzednicy-konieczna jest szybka operacja.
Zaczęłam wypytywać a te aparaty,ale powiedział że tu jest za duża wada do aparatu,tutaj pomoże tylko operacja.
Zapytałam czy to on mógłby Marikę zoperować,oczywiście zgodził się,wziął od nas numer telefonu i powiedział że do trzech miesięcy zadzwoni i poda termin kiedy mamy się zgłosić do szpitala.

Trzy miesiące później zadzwonił i powiedział że mamy się zgłosić 15.06.do szpitala a operacja będzie dzień później tj.16.06. ( swoją drogą 16.06.mamy z mężem rocznicę ślubu )

Zdenerwowani i pełni obaw zgłosiliśmy się do szpitala.Najpierw oczekiwanie w poczekalni na salę,później łóżko,kilka badań i w końcu mogliśmy rozpakować się na sali.

16.06.poranny obchód,podczas którego lekarz zaznaczył flamastrem które biodro do operacji i powiedział że Marika jest trzecia w kolejce.
3,5 godzony później przyszła pielęgniarka z pielęgniarzem i powiedzieli że zabierają Marikę.
Razem z mężem mogliśmy odprowadzić ją tylko pod salę a dalej musiała jechać sama.
Pielęgniarka jeszcze powiedziała-no Mariczka buzi dla mamy i taty i jedziemy,w gardle nas ścisnęło,przytuliliśmy ją mocno,pocałowaliśmy i pojechała.
Jak tylko zobaczyła że jest sama zaczęła płakać i wołać

Mamusia Kocham Cię
Tatuś


Boże jak myślałam że mi serce pęknie,tak bardzo chciałam tam wejść i ją przytulić....

Mąż mnie mocno przytulił i powiedział że wszystko będzie dobrze.

To wszystko tak długo trwało........

W końcu po 4,5 godzinach pojechaliśmy po nią,znowu musieliśmy czekać pod salą i kiedy otworzyły się drzwi słyszałam jak płacze i woła mama.Okazało się że oni ją budzili a ona chciała spać.
Podczas rekonstrukcji stawu biodrowego założono Marice płytkę i śruby,które kiedyś zostaną wyciągnięte.

Chwilę później trzymałam ją już za rączkę.
Pojechaliśmy na rtg,a później na salę.

Po godzinie przyszedł lekarz i powiedział że wszystko poszło z godnie z planem,że wszystko jest w porządku.

I wtedy kamień spadł nam z serca.Byliśmy tacy szczęśliwi.

Pani która leżała z córką na sali powiedziała że Marika może w nocy strasznie płakać,bo przed nami byli chłopcy i też mieli taką operację i strasznie w nocy płakali.

Bałam się tej nocy,ale niepotrzebnie,bo Marika przespała prawie całą noc,co prawda budziła się w nocy ale tylko po to aby upewnić się że jestem koło niej.

Na drugi dzień mieliśmy cały dzień gości,jedni wchodzili,drudzy wychodzili :)

A już następnego dnia wróciliśmy do domu :)

Wypis miałam już po godz.10,ale karetka która miała nas zawieść do domu przyjechała po nas dopiero ok.godz.18.

Za dwa tygodnie mieliśmy zgłosić się do poradni ortopedycznej w szpitalu na ściągnięcie szwów.
Przez te dwa tygodnie,sama dbałam o czystość rany i opatrunków.

Po dwóch tygodniach od operacji ściągnięcie szwów a cztery tygodnie później ściągnięcie gipsu.

Marika spędziła sześć tygodni w gipsie.Gips był od pasa w dół-lewa cała noga,prawa tylko do kolana i kij rozporowy między nogami.Te sześć tygodni dzielnie i bez płaczu przeleżała w łóżku,a temperatura na dworze sięgała ponad 33 stopnie.

Po ściągnięciu gipsu zaczęliśmy codzienną rehabilitację,nie mogła wstawać,chodzić ani raczkować przez ponad 4 miesiące.

Od grudnia Marika znowu uczy się chodzić,niestety ten chód nie jest jeszcze prosty i prawidłowy.
Ale ciągle z tym walczymy i dzielnie rehabilitujemy.

A gdyby ktoś chciał nam pomóc w rehabilitacji Mariki to może wpłacić dowolną kwotę na subkonto Mariki.

Fundacja "Potrafię Pomóc"
ul. Cybulskiego 35 H
50 – 205 Wrocław

Nr konta: 60 1140 2004 0000 3502 7501 0722

Tytułem: "Marika Kassan - 240-011 "


Będziemy bardzo wdzięczni za każdą złotówkę.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz